czwartek, 1 września 2011

Nowy Rossmann: czy aby na pewno bez konserwantów?

Sama się zdziwiłam.

Średnio zaludnione, spokojne osiedle domków jednorodzinnych o średniej wieku "raczej bliżej niż dalej". W ogóle dzielnica raczej z tych mieszkalnych niż handlowych czy biznesowych. I on- spędzający sen z powiek wszystkim kosmetykoholiczkom, niweczący ambitne programy oszczędnościowe na najbliższy sezon. Rossmann. Pojawił się znikąd, w nikomu nieznanych okolicznościach. Nikt nie wie dlaczego i po co, stoi pusty jak cholera, ale ja nie narzekam. Bo mam komfort zakupów jak w Douglasie: zero kolejek, przepychanek, zero nawet (jeszcze) pokradzionych testerów i dwie przemiłe, acz nieco znudzone ekspedientki tylko i wyłącznie do mojej dyspozycji. Bo towaru też nie trzeba wykładać bo i po co- nie schodzi. A no i promocje "do wyczerpania zapasów" już nie dają tej adrenaliny co kiedyś, kiedy po waciki wybierało się do centrum.

źródło: Biuro Prasowe http://www.media.rossmann.com.pl

I choć z początku wybrałam się tam jedynie w celach turystycznych, jak to zwykle w takich sytuacjach przypomniało mi się o czymś niezbędnym, znowu. Jak to człowieka zaskakuje potrzeba posiadania rzeczy niezbędnych, to niesamowite. Tyle ich jest!

A nawet jak nie, to i tak znajdą się kolejne, niezbędne.

Po prostu musiałam kupić coś do demakijażu, normalna sprawa, przecież nie będę kłaść się w tym wszystkim, zamiast w pościeli skończyłabym rano w całunie turyńskim. Tylko co. Kwestia demakijażu to jedna z tych, w których poddaję się emocjom: ma być tanio i dobrze. Ważne, żeby make up łatwo się zmył, bezkolizyjnie i bezpodrażnieniowo (to, czego jeszcze o mnie nie wiecie a wiedzieć musicie, to że mam bardzo wrażliwą i alergiczną skórę, więc jak coś mi odpowiada to najpewniej Wam również będzie). A właściwości pielęgnacyjne zostawiam tonikom i kremom, w szczególności temu na noc, w którym pokładam ufność jak nie wiem.

W oczy rzuciły mi się dwie rzeczy: nowość na polskim rynku, produkty do pielęgnacji twarzy marki Bourjois po bardzo jak na taką markę przystępnych cenach (ceny toników/ mleczek ok. 16- 18 zł, jeden sobie sprawiłam) oraz... chusteczki do demakijażu Alterra Naturkosmetik, 2,79 zł za 25 szt...

Nie urodziłam się wczoraj także wiem, że za taką cenę cudów nie dostanę, a nawet gdyby ich nie było a produkt nadawałby się do użytku to i tak całkiem nieźle i widocznie mam akurat wyjątkowo szczęśliwy dzień. Pewnie jesteście ciekawe czy je mam: tak, chusteczki kupiłam, wisicie mi 2,79 bo nie nadają się nawet do kurzu (piana!?), ale to co zobaczyłam musiałam sfotografować.

Chusteczki niezdecydowane. I z konserwantami i bez. Niby z alosesem, w opakowaniu sugerującym naturalny, przyjazny skórze skład, dużo motywów roślinnych. Wędruję okiem do polskiego tłumaczenia ale odrzuca mnie już przy niemieckim "Konserviert mit Sodium Benzoate und Potassium Sorbate". Po polsku przetłumaczone jako "Nie zawiera syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwujących." Ciekawe, co sądzi o tym Rossmann. Ja jestem bardzo rozczarowana taką ściemą, bo inaczej nazwać tego nie umiem.

Na dowód mojego detektywistycznego kunsztu wrzucam oczywiście zdjęcia:




Co o tym myślicie?

A jeśli chodzi o chusteczki, to mają świetną fakturę, są bardzo miłe w dotyku i elastyczne. Ich zapach jest ładny, ale zdecydowanie zbyt intensywny jak na produkt codziennego użytku. Dobrze radzą sobie z makijażem to prawda, ale cera pozostaje po nich bardzo podrażniona i zaczerwieniona. Dla porównania po chusteczkach Nivea, L'oreal czy Johnsons&Johnsons nic mi nie było.

Z tego wszystkiego szkoda mi tylko drogerii, która jako pierwsza po dwóch postPRLowych otwarła się na naszym osiedlu dwa tygodnie przed Rossmannem...

2 komentarze:

  1. No żesz.... aż poleciałam po swoje, żeby się na własne niedowiarkowe oczy przekonać i co...? No rzeczywiście jak byk - po niemiecku co prawda, ale nawet dla mnie, która z niemieckim krótką przygodę miała - widnieje, że "Konserviert mit Sodium Benzoate und Potassium Sorbate"..
    Człowiek na każdym kroku czujnym musi być. Ja ucieszona, że nie muszę niemieckich słówek rozszyfrowywać zerknęłam tylko na polskie tłumaczenie...
    I też się zastanawiam, czy rossman na tłumaczu próbował zaoszczędzić, czy celowo kpi z nas sobie w żywe oczy... Nieładnie, oj bardzo nieładnie.
    Fajnie, że zwróciłaś na to uwagę.
    No i życzę szybkiego rozwoju bloga, bo coś czuję, że będzie ciekawie ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No to jest kpina totalna co gorsza z nikogo innego a nas, konsumentek. Nie mam nic do Rossmanna dotychczas bardzo lubiłam ten sklep, ale teraz cholernie się zawiodłam. Chciałabym, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o tym incydencie i może żeby Rossmann na to jakoś zareagował, chociaż zmienił to opakowanie...

    OdpowiedzUsuń